Znudziła nam się masowa produkcja, szukamy dobrej jakości rzemieślniczych wyrobów, które tworzone są przez ludzi z pasją. Tak jest i z chlebem – ten kupowany w markecie zwykle następnego dnia jest niejadalny. W maleńkiej piekarni Bo Chenek przy ulicy Hozjusza w Olsztynie chleb i inne piekarnicze wyroby rozchodzą się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Dlaczego? Bo są pyszne, a piekarze w swoją pracę wkładają serce. „To jest tak naprawdę powrót do tego, jak chleb powinien wyglądać, jaki powinien być. To jest chleb, który ma po prostu bardzo prosty skład, jest wypiekany tylko i wyłącznie na zakwasie i ma tylko wodę, mąkę, sól i po prostu przez odpowiednie prowadzenie ciasta ten chleb wygląda zupełnie inaczej, ale tak naprawdę jest to najzwyklejszy chleb, jaki można sobie zrobić. Jeżeli go dobrze przechowujemy, to żytnie pieczywo spokojnie możemy jeść przez 8 dni, pszenne do 3-4 dni jest ok, później wysycha, ale za to świetnie się grilluje. Więc jeżeli odpowiednio gospodarujemy tym chlebem, to naprawdę nie zmarnujemy ani kawałka, no i będziemy się cały czas cieszyć pysznym i zdrowym chlebem” – mówi Michał Tomczyk z piekarni Bo Chenek w Olsztynie. Mikro piekarnia Bo Chenek słynie również ze swoich bajgli, klienci kochają też ich zakwasanty – autorską wersję croissantów, na Święta przygotowują też włoski specjał – panettone. A tajemnica jakości to najlepsza mąka, którą kupują w sprawdzonych młynach i serce włożone w pracę.
Przenosimy się na olsztyński rynek, po którym roznosi się cudowny zapach świątecznych pierników. Powstają w Cukierni Moja, w której właśnie o tej porze roku wyrastają piernikowe lasy choinek, brykają piernikowe koniki, zachwycają domki z piernika. Ale Moja słynie też z niezwykłego marcepanu, którego receptura została odtworzona na podstawie przepisu pochodzącego z Królewca. „Marcepan królewiecki, jego nazwa i jego forma zaczęła być identyfikowalna w roku 1820 i od tamtego czasu prawnie nabrała formy takiej, że musi to być marcepan wykonany minimum w stosunku 50 do 50 cukier do migdała i musi zawierać jeden czarodziejski składnik – to jest woda różana. To nas odróżnia od innych, że w naszym marcepanie jest woda różana i kolejny etap – marcepan musi zostać jednostronnie opieczony, co nadaje mu pięknego karmelicznego posmaku i to dopełnia wszystkich smaków, które sam marcepan w sobie zawiera” – podkreśla Tomasz Derdoń z kawiarni Moja. Alicja i Tomasz Derdoń w Kawiarni Moja odtworzyli niezwykłe dziedzictwo – marcepan w Europie wytwarzany jest od X wieku, szczyci się nim wiele miast – Palermo, Lubeka, Toledo, ale ten olsztyński, tworzony ręcznie według starej królewieckiej receptury nie tylko nie ustępuje im smakiem, ale nawet je przewyższa. Jest na liście kulinarnego dziedzictwa regionu.
Borsalino, toczek, kaszkiet, fascynator – to terminy niegdyś popularne, a dziś nieobecne w naszym słowniku. Tak, jak niemal zapomniany jest termin modystka, a właśnie taki zawód ma pani Wanda Fuks, która swój salon i warsztat przy ulicy Małeckiego prowadzi od 1965 roku. Jest jedyną modystką w Olsztynie. „Już wymarły się robi ten zawód. Dlatego, że kiedyś miałam bardzo dużo uczennic, ale już teraz, w tym wieku to już nie bardzo. Sama projektuję, sama wykonuję, z tyłu mam zaplecze, także pracownię, a tu jest taki typowy salon dla klientek” – mówi Wanda Fuks. Ten zawód wymaga ogromnego doświadczenia, do którego dochodzi się przez lata pracy.
Wkładają serce w to, co robią, są mistrzami i artystami. Nasi bohaterowie to ludzie z pasją, a spod ich rąk